Długie. Ani krótkie, ani długie.
Ot, mija się ową miejscowość, po łuku zjeżdżając z górki, a na kolejną wjeżdżając. W zależności w którą stronę jedziemy, to po prawej bądź lewej stronie mamy całkiem spore jezioro o tej samej nazwie co wioska. Kiedyś odbywały się nad jego brzegiem festiwalowe szanty, kiedyś gorzowski literat Zdzisław Morawski opisał ów „przecinek ziemski” w powieści pt. „Każdy miał wakacje”, w nim letnie przygody wakacjuszy z wątkiem miłosno-sensacyjnym. Kiedyś, to nawet i ja, wędkarz, zatrzymałem się w owej wczasowej wioseczce, jadąc z Gorzowa Wielkopolskiego nad Drawę, aby z bliska spojrzeć w wodę i przejść się po najdłuższej bodaj, w województwie, piaszczystej plaży. I tyle mojego bytowania i stąpania po opisywanym skrawku ziemi. Dlaczego tak niewiele? Dlatego, że nie ciągnie mnie do miejscowości przesyconych plażowiczami, wędkarzami, wakacjuszami i teoretycznym choćby, zgiełkiem.
Moje rendez-vous z Robotniczym Stowarzyszeniem Twórców Kultury działającym w Gorzowie Wielkopolskim ustało kilka lat temu, bodajże w 2018 roku. Tym niemniej, jeśli telefon zadzwoni i ktoś z drugiej strony prosi mnie o przysługę na rzecz owego Stowarzyszenia, to jeśli mi czas pozwala, nie odmawiam. Tak było i teraz. Dokładnie na dzień 13 maja 2023 r. poproszono mnie, bym zasilił „erestekowe” działania, jakie w jednym z działających tam ośrodków wypoczynkowych miały się odbyć. A kiedy usłyszałem, że odbiorcami przygotowanego programu w reżyserii Czesława Gandy, mają być przebywające tam dzieci ukraińskie z opiekunami, tym bardziej propozycję przyjąłem.
W sobotę dobrze przed południem
trafiłem do Ośrodka Kolonijno Sportowego i Wychowawczego będącego w gestii Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna w Gorzowie Wielkopolskim, zarządzanego przez pana Augustyna Wiernickiego. Na miejscu zastałem już „erestekowiczów”, którzy przenosili i ustawiali odpowiedni sprzęt odtwarzający filmy, nagłaśniający, jak również drobne materiały plastyczne: farby, pędzle, szkicowniki. W programie z cyklu „Obrazy-Słowa-Dźwięki” przewidziano bowiem miniwarsztaty plastyczne prowadzone przez Wojciecha Plusta – artystę malarza, przy wsparciu Barbary Latoszek – akwarelistki. Ponadto grupę zasilał duet filmowo-fotograficzny w składzie: Ryszard „Szymek” Kućko i Sylwester Turski. Ekspresyjnym wokalem i dobranymi klimatycznie piosenkami czarować miała Marzena Śron, a Krystyna Woźniak, Tadeusza Dziadosz, Zenon Cichy i autor owego opisu, przypisani zostali do części poetyckiej, czyli prezentacji swoich wierszy.
Tegoroczna wiosna,
chłodna, wietrzna i niemiła, akurat tego dnia poczęstowała wszystkich promiennie. Światła do robienia fotek było aż nadto. Zakwaterowani w ośrodku Ukraińcy wylegali na ścieżki. Dzieci zabawiały się na placu, starsi przechadzali tu i ówdzie. A każdy, kogo na terenie spotkałem, robiąc zdjęcia, potrafił ukłonić się, pozdrawiając swojskim „dzień dobry”. Nie ukrywam, byłem tym grzecznościowym zwrotem bardzo mile zaskoczony. Przywieziony ze sobą wigor zmącił mi jednak widok, jaki dostrzegłem z kilkudziesięciu metrów, w bodajże leśnym parku. Tam na zboczu ustawione są dwie armaty skierowane lufami na zachód. Nie wiedzieć mi kiedy, ale podejrzewam, że w bardzo odległym czasie wtargane, o czym świadczyć może kierunek ich dział strzelniczych. Z chęcią obróciłbym je na wschód… A najlepiej, gdyby takie „obrazki” zniknęły. Zastanowiło mnie, czy ich widok pomaga w komforcie bytowania ukraińskim dzieciom z opiekunami?
I przyszedł czas
na obiad. Ogórkowo–kopytkowo–mięsny. Syty, dostatni, smakowity. Podany z wdziękiem, wiosennie podkreślony dodatkami i uśmiechem serwującego młodego chłopaka. Dziękuję. A zwyczajowo zwracam uwagę, z zawodowego skrzywienia, uwagę na poziom celebracji podawanych posiłków. Przy stole nasza gromadka powiększyła się o zaproszonych gości: artystkę rzeźbiarkę Zofię Bilińską w towarzystwie męża Krzysztofa a także doglądającego ośrodek i nasze działania, pana Augustyna Wiernickiego, człowieka oddanego czynieniu dobra.
Nasyceni, zarówno domownicy, jak i przybysze, mogliśmy zabrać się w odpowiednio przygotowanej sali do zajęć. Długi stół pomieścił wszystkich chętnych pragnących spróbowania sztuki kładzenia wodnych farb na biel kartki. Plastyk Wojtek Plust przybliżył dzieciom, o co w tych najprostszych działaniach zabawy z pędzlem chodzi. Basia Latoszek, jak matka, krzątała się między rozstawionym krzesłami wspomagając radami, podsuwając pomysły. Czesław Ganda, jak zawsze, miał coś do dopowiedzenia, a że czyni to z pogodą, nie uchodzi wetować. Sylwester Turski i Ryszard „Szymek” Kućko zapisywali działania na rejestratorach foto i video, a i ja nie stroniłem od częstego przyciskania migawki. I co zauważałem? Głównie wiele skupionych twarzy, mało radości, takiej „pyskatej i rozkapryszonej”, jaką dostrzec można w działaniach naszych dzieciaków. Mój aparat zatrzymał wiele fizis. Twarze są w zadumie, obecne ale odległe, nawet smutne… Czy pisać coś więcej? A kartki? Co na nich? Jakie przesłania, jakie tematy, jakie barwy? Każda osobowość, jak wiemy, jest inna. Tego dnia, w okresie tych kilku godzin spędzonych w towarzystwie swoistych, ale przytulonych uciekinierów z kraju wojennej zawieruchy, doznałem wewnętrznego przenicowania. Będąca ze mną Anula, już czternastolatka, przyjęta kiedyś pod nasz dach z domu dziecka, i spotkane w ośrodku dzieci, to jakże różne zestawienie. Czasami trzeba dotknąć czegoś zmysłem, wzrokiem i uchem. Dotknąć, by trudniej zasypiać. By wracać myślami. By chętniej przelać jakąkolwiek gotówkę na rzecz potrzebujących. By więcej działać i częściej ugryźć się w język. Przepraszam, zbyt wiele tutaj moich odczuć, zbyt mało opisu owego „erestekowego” sedna, a jeszcze został nam program wokalno-poetycki i filmowy. Jeśli z piosenkami w wykonaniu Marzeny Śron, wykonywanymi też w języku francuskim, widzowie mogli sobie doskonale radzić i oceniać wokalny kunszt artystki, tak z przyswajaniem tekstów poetyckich, mogło być różnie. Nie oceniam. Zarówno Marzena, jak i poeci byli oklaskiwani. Z uwagą przyjęto etiudy i krótki metraż filmowy autorstwa Ryszarda „Szymka” Kućki. Rozśpiewany, kolorowy Gorzów Wielkopolski w krótkich ujęciach przybliżył uchodźcom jedną ze stolic naszego województwa. Mnie osobiście, może dlatego, że nasza podopieczna Anula jest dzieckiem niepełnosprawnym, zaintrygował filmik o zajęciach szkolnych dzieci w placówce specjalnej. Oglądając ten obraz, nie trzeba znać języków, wymowa ujęć przekracza wszelakie granice. Na zakończenie autor filmów pokazał etiudę muzyczną, bardzo bliską zgromadzonej publice. Filmik „Dumka na dwa serca” przedstawia dwie grające na bandurach siostry bliźniacze, Irenę i Natalię Jewtoszuk z Równego, które ongiś gościły, jak i kilku innych ukraińskich twórców, na Interdyscyplinarnych Warsztatach Artystycznych, organizowanych przez Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury. Tamte wielkie dziesięciodniowe działania i to, zaledwie jednodniowe, kameralne, ma swoje uzasadnienie. I jedno, i drugie zbliża ludzi. Jedno i drugie uczy spojrzenia, nie tylko poprzez prezentowaną twórczość, ale rozmowy. Bo słowa niosą i dają do myślenia.
Roman Habdas-s
zdjęcia wykonali: Roman Habdas, Sylwester Turski, Czesław Ganda
Na wschód od Przemyśla trwa wojna.
W Doniecku miasta rozdarte, nie mają już siły na obronę.
Stara kobieta siedzi na gruzach domu.
Na rękach trzyma psa
–z całej mojej rodziny tylko on mi pozostał.
Od trzech miesięcy, mieszkam w piwnicy,
wychodzimy jak się ściemni.
Stara kobieta nie ma już łez.
Plaża w Nierzymiu zaprasza ciepłem piasku.
Z megafonów rozbrzmiewają ukraińskie piosenki.
Jezioro spokojnie oddycha
Dzisiaj jest tu dużo uchodźców,
Z kościoła w Zdroisku wychodzi Chrystus,
za nim procesja.
Jego pokrwawione stopy zostawiają ślady.
Dziewczynki w bieli rozsypują płatki jaśminu.
W Nierzymiu z głośników płyną słowa:
Co dziś powstało, niech żyje wiecznie i nie zginie
Ty nie stój obok i podaj rękę Ukrainie.
Ty nie stój obok…
Krystyna Woźniak
16 czerwca 2023r.
Program z cyklu: Obrazy -Słowa -Dźwięki został zrealizowany przez RSTK przy współpracy ze Stowarzyszeniem Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna w Gorzowie Wlkp.